Zdrowo się odżywiam, a źle się czuję… Jak przestać jeść białą mąkę, słodycze oraz mięso i nie zwariować?
Jakiś czas temu skończyłam z cukrem białym i żywnością przetworzoną, a mięso w większości zmieniłam na zieleninę i wyobrażałam sobie, że od razu wszystko się zmieni. Że będę wstawać świeża, jak skowronek, oczy będą błyszczały, mięśnie będą gotowe do startu, a tu co? Pojawiły się zawroty głowy, zmęczenie, lekka apatia. To nie tak miało być! Czułam się gorzej niż przed zmianą! Już miałam wrażenie, że potrzebuję mięsa i cukru by mój organizm prawidłowo funkcjonował.
Ależ byłam niemądra!
To było kilka miesięcy temu i nawet nie wiem, kiedy minęły mi kryzysy, które nazywa się ozdrowieńczymi. Zaczęłam się czuć jak skowronek, czyli tak, jak to pierwotnie miało być. Chciałam wyeliminować z diety rzeczy szkodliwe, a tym sposobem doszłam do oczyszczania organizmu.
Teraz już wiem.
Że złe samopoczucie po odstawieniu słodyczy i produktów zwierzęcych było spowodowane procesem detoksykacji. Organizm musiał pozbyć się nagromadzonych przez ciało toksyn, które znajdowały się w żywności przetworzonej i produktach pochodzenia zwierzęcego. Bądź co bądź zbierały się w organizmie latami.
Bo to nie jest tak, że nagle czujemy się świetnie. Matka natura i tak jest dla nas łaskawa, pomimo kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat systematycznego podtruwania organizmu, z oczyszczaniem jest w stanie poradzić sobie dużo szybciej. Ale nie w jeden dzień, ani nie w tydzień.
U mnie trwało to około dwóch tygodni.
Miałam wrażenie, że nie mam siły na nic.
W przypadku słodyczy, każde ich spożycie kończyło się wykwitem na twarzy, więc miałam dodatkową motywację do rzucenia cukru w parze z przetworzoną żywnością, bo przecież ile lat można leczyć trądzik??
Dopiero po pewnym czasie zauważyłam, że nie miałam już złego samopoczucia, cera zdecydowanie się poprawiła i miałam więcej energii.
Tak naprawdę te zmiany, które przeszły w oczyszczanie, potraktowałam jak leczenie się z choroby i pogodziłam się z tym, że przez jakiś czas muszę czuć się źle, aby później poczuć się lepiej. I opłaciło się, ponieważ ja naprawdę czuję się rewelacyjnie. Przed zmianami również wydawało mi się, że czuję się doskonale, ale teraz gdy odżywiam się inaczej, widzę różnicę w tym, że gdy rano wstaję nie czuję zmęczenia, a moja twarz nie jest zapuchnięta. Mój organizm po prostu nie walczy co dzień z nadmiarem toksyn, chemicznych utrwalaczy i białka zwierzęcego.
Zdrowo się odżywiam, a źle się czuję.
Oprócz słabego samopoczucia były jeszcze dwa objawy dostosowywania się do nowego odżywiania. Jednym z nich były dodatkowe wypryski na ciele, które zniknęły po około 2 miesiącach.
Innym objawem było to, że cały czas byłam głodna i zastanawiałam się jak to się skończy, jeśli ciągle będę coś jeść. A tu niespodzianka – moja waga utrzymuje się na tym samym poziomie. Co więcej, jedząc mięso, słodycze, białą mąkę zawsze musiałam się pilnować, wedle wszystkim znanej zasady MŻ (mniej żreć), aby nie przytyć .
Teraz jem do woli i niczego nie muszę pilnować!
Gdy organizm przestawił się na wyciąganie tego, co potrzebuje z wartościowego jedzenia (bez zapychania cukrem, czy białą mąką), apetyt się unormował i nie mam napadów głodu. Ale żeby było jasne – nie jem bezwartościowego jedzenia.
Niektórzy mówią, że teraz trzeba by było przestać prawie wszystko jeść. Ale nie! To nie chodzi o to, aby przestać prawie wszystko jeść, lecz o to, by zamienić szkodliwe na nieszkodliwe.
Kilka szczegółów po kolei.
Cukier biały rzuciłam w grudniu 2014. Akurat jechaliśmy z Wigilii, którą co roku spędzamy z przyjaciółmi (w ostatnią sobotę przed właściwą Wigilią) i powiedziałam do rodziny, że właśnie mam pierwsze w życiu postanowienie noworoczne! Pierwsze, bo zazwyczaj jak coś wymyślę, to robię albo od razu, albo wcale. Było to dokładnie 20 grudnia.
Następnego dnia poszłam do sklepu po ksylitol (potrzebny był mi do kawy) i rzuciłam cukier. Po co czekać 10 dni do Nowego Roku, przecież skoro coś postanowiłam, to na co mam czekać? No i znowu nie miałam postanowienia noworocznego 😉 Taka herbata bez cukru nie smakowała mi ani trochę. Czułam, że w trakcie jej picia drapie mnie w gardle, jakby puchło. Jakby protestowało przeciwko gorzkiej herbacie.
Po jakimś miesiącu męki, zauważyłam, że jest lepiej i że nawet nie wiem kiedy przestało mnie drapać w gardle. Tak na marginesie, do robienia słodyczy (przepisy są na blogu) używam miodu albo organicznego cukru palmowego, a do dżemów nierafinowanego cukru trzcinowego.
Mięso – z nim był problem, bo przecież jest takie smaczne… Ale udało się, teraz jem mięso w taki sposób, że gotuję na przykład 5 litrów zupy z jednego uda kurczaka z biodrem, co dla naszej rodziny wystarcza na dwa dni. Jedno udko z biodrem dla 4 osób na 2 dni! Kto by pomyślał, że to wystarczy.
Białko dostarczam w formie roślinnej, chociażby dodając soczewicę do zupy. I naprawdę, jak się tak najem fasoli, ciecierzycy, czy soczewicy, wcale mnie do mięsa nie ciągnie. Na naszym blogu znajdziesz dużo przepisów z białkiem roślinnym w roli głównej.
Dobrym dowodem na wpływ nadmiaru mięsa jest dla mnie poranek po wieczorze grillowym. Oczy zapuchnięte, poranne zmęczenie, wrażenie, że tylko kawa postawi mnie na nogi. Wtedy najlepszym sposobem na start jest wypicie dwóch szklanek wody z cytryną i zjedzenie zdrowego lekkiego posiłku po około 40 minutach, dopiero gdy poczuję głód.
W końcu przyszła pora na kawę.
I znowu byłam ospała. Ale tylko przez dwa tygodnie. Później przez miesiąc miałam jeszcze ogromną ochotę na kawę, a teraz po prostu zapomniałam o jej istnieniu, a gdy mi ktoś o niej przypomni, nie ciągnie mnie już tak bardzo jak na początku odzwyczajania. Teraz zamiast porannej kawy wypijam dwie szklanki wody z cytryną lub bez zaraz po wstaniu z łóżka.
To tak naprawdę nie pierwsze moje rzucanie kawy. Już raz to zrobiłam 15 lat temu. Zajęło mi to dwa tygodnie z wielkim bólem głowy. Co ciekawe tym razem było inaczej. Nie było bólu głowy, lecz tylko ospałość. Może to zasługa zmniejszenia ilości mięsa? Organizm nie walczył sam z sobą, aby poradzić sobie z nadmiarem białka zwierzęcego i dlatego nie potrzebował kawy, aby postawić się o poranku na nogi.
Białą mąkę, białą sól i biały ryż oraz rafinowany olej wyeliminowałam w całości już dłuższy czas temu, dlatego oczyszczanie organizmu przeszło u mnie “na raty”. Czasami zdarza się, że zostanę czymś białym poczęstowana, gdy jestem u kogoś z wizytą, ale w domu już mi się nie zdarza ani trochę.
Sól wymieniłam na kamienną, morską i himalajską. Kupuję je na zmianę. Nie musiałam redukować ilości soli, ponieważ używam jej bardzo mało.
Gdy byłam nastolatką, zrobiłam przepyszną jajecznicę dla taty i dla mnie. Byłam nią zachwycona i przekonana, że smakuje dokładnie tak samo, jak jajecznica mojej mamy. A tu okazało się, że nie – tata bardzo delikatnie powiedział: “Pyszna, chociaż mogłaś ją trochę posolić” 🙂 I tak mi już zostało. W ocenie mojego taty zawsze za mało soliłam 🙂
Oleje kupujemy tłoczone na zimno i nierafinowane, na przykład olej lniany, olej rzepakowy, olej kokosowy. Te akurat kupujemy w sklepie ekologicznym. Używamy oleju na tyle mało, że koszt nas nie przeraża. Tłuszczem do przyswojenia witamin (dodawanym do potraw) jest u nas siemię lniane, orzechy, nasiona, awokado.
Makarony w naszym domu są od kilku lat tylko pełnoziarniste, a ryż tylko brązowy. Do naleśników pełnoziarnistych przyzwyczajaliśmy się trzy razy. To znaczy, że dopiero czwarta porcja naleśników była dla nas smaczna i teraz te z białej mąki są dla nas mdłe. To samo z makaronami i ryżem – te białe są bardzo płaskie w smaku.
Białego pieczywa nie jemy już od dawna, a jak się nam trafiło dwa tygodnie we Francji bez pieczywa pełnoziarnistego, czuliśmy się spuchnięci. Co nie oznacza, że nie jemy pieczywa w ogóle. Michał raz w tygodniu piecze chleb żytni na zakwasie, który jest pyszny i pożywny – wystarczą dwie kromki, aby poczuć sytość na 3 godziny (przepis na chleb tu). Czasami dla odmiany kupujemy chleb pełnoziarnisty na zakwasie. Ale wolimy ten Michała.
Michał przechodził przez zmiany razem ze mną.
Cukru białego akurat nie rzucał, bo nigdy nie słodził, ale słodycze jadł, więc je wyeliminował. Je tylko te, które ja robię.
W międzyczasie zrobił sobie jeszcze trzydniowe oczyszczania: trzy dni na warzywach oraz trzy dni na sokach, aby oczyścić jelito, dzięki czemu organizm lepiej przyswaja składniki odżywcze z pożywienia – zachęcam do poczytania.
Ja jako matka karmiąca nie mogłam sobie pozwolić na takie oczyszczania, dlatego cały proces zajął mi dłużej, ale to jeszcze przede mną. Tak właściwie to planuję post Daniela, bo czyni rzeczy niesamowite. Ale dopiero jak przestanę karmić piersią.
Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że jeśli ktoś boi się albo po prostu nie ma czasu na bardzo złe samopoczucie spowodowanie procesem oczyszczania lub karmi piersią, może rozłożyć je w czasie tak, jak ja. Słabo czułam się przez trzy miesiące, ale byłam w stanie funkcjonować i dobrze wykarmić niemowlę. Jeśli zaś ktoś jest nastawiony na szybki efekt, może po prostu rzucić się na głęboką wodę, pocierpieć 2-3 tygodnie i mieć to za sobą.
Tak, czy inaczej warto rzucić to, co nam szkodzi, nawet jeśli nie planuje się żadnych form oczyszczania. Organizm z biegiem czasu sam się oczyści najlepiej, jak potrafi.
Ciekawe, jak przejdę przez post Daniela? Mam nadzieję, że łagodnie – w dużej mierze jestem już oczyszczona 🙂
Trzymajcie za mnie kciuki :-).
Na zakończenie w pigułce to, co zmieniłam:
wyeliminowałam: białą mąkę, biały cukier, żywność przetworzoną;
zamieniłam: białą sól na kamienną, himalajską i morską, oleje rafinowane na nierafinowane, mąki oczyszczone na pełnoziarniste;
zmniejszyłam: produkty odzwierzęce, czyli mięso i nabiał;
zwiększyłam: spożycie warzyw i owoców, orzechów i nasion.
Życzę zdrowia! 🙂
Taką zmianę odżywiania możesz przeprowadzić z nami, korzystając z kursu: W 4 tygodnie zmień swoją kuchnię na zdrową. A aby szybciej oczyścić organizm możesz zafundować sobie: Jaglany detoks w 2 tygodnie lub Oczyszczanie warzywno-owocowe w 2 tygodnie.
Nasze kursy:
W 4 tygodnie zmień swoją kuchnię na zdrową.
Oczyszczanie warzywno-owocowe w 2 tygodnie.
Dzięki odbyciu kursu ustąpiły mi bóle stawów, bóle głowy i ból po kontuzji. Mam teraz dużo więcej energii i siły, rzadko kiedy jestem zmęczona. Dodatkowo zmniejszył się cellulit, spadła waga i ustąpiło chroniczne zmęczenie. Po oczyszczaniu zmieniły mi się nawyki żywieniowe i nie mam już ochoty na niezdrowe przetworzone pełne chemii jedzenie. Mój organizm nie jest już znieczulany przez polepszacze smaku, konserwanty, cukier i słodziki.
W waszym kursie najbardziej podobały mi się proste i bardzo smaczne przepisy potraw, które się łatwo i szybko przygotowuje. Do tego bardzo wartościowy był dostęp do zamkniętej grupy facebookowej gdzie wymienialiśmy się doświadczeniami w trakcie oczyszczania.
Takie oczyszczanie polecam wszystkim, którym dokuczają dolegliwości chorób cywilizacyjnych i dla poprawy zdrowia i samopoczucia.
Gdyby tylko więcej osób chciało zrozumieć jakie szkody w organizmie wywołuje przetworzona żywność i śmieciowe jedzenie pełne polepszaczy i konserwantów. Powinniśmy zrobić co w naszej mocy aby wrabiać w naszych dzieciach zasady zdrowego odżywiania.
Pobierz bezpłatnego eBooka!
1. Nasza historia – co nam dała zmiana odżywiania.
2. Co musisz zrobić zanim zaczniesz zmiany.
3. Produkty, które powinny zniknąć z kuchni.
4. Co w zamian? Zdrowe zamienniki.
5. Co się stanie, jeżeli nic nie zrobisz.
6. Jak zrobić to szybciej i łatwiej.
Super! Gratuluję tak wielu pozytywnych zmian na lepsze 🙂 Trzymam kciuki za post Daniela 🙂 Na początku zawsze jest ciężko… Pomimo że je się zdrowe rzeczy, to i tak organizm ma się z czego oczyszczać (coś z powietrza, wody, czy żywności). Ale na pewno niedogodności płynące z wyrzucania toksyn są o wiele, wiele mniejsze 🙂 W zależności od tego, jak długo robi się ten post (ja max. 33 dni w tym roku 😀 ) to w miarę upływu dni postu jedzenie samych warzyw i kilku dozwolonych owoców staje się normą i ma się wrażenie jakby tak jadło się od zawsze 😀 Ja dzięki kilku postom (a na pewno dzięki pierwszemu w 2013 r.) pozbyłam się problemów ze stawami (częste stany zalane w nadgarstku czy ramionach), cera odżyła, zniknęły problemy z wypróżnianiem się. A to tylko to co zauważyłam wzrokowo, czy czuciowo 😉 To co zmieniło się wewnątrz jest tylko słodką tajemnicą organizmu. Ważne że ja czuję się świetnie 😀
Szczerze mówiąc, trochę się obawiam, że schudnę, a tego bym nie chciała 🙂 Po czym poznać, że post można zakończyć wcześniej?
Też się tego obawiałam, ale jak się okazało – niepotrzebnie 🙂 To znaczy schudłam trochę poniżej dolnej granicy wg wskaźnika BMI – oczywiście jeśli chodzi o wagę. No cm też poszły w dół, ale to jest kwestia tak średnio 1cm na 1 tydzień, przynajmniej w przypadku osób tych szczupłych. No ale potem wszystko wraca do normy i waga i cm 🙂 To znaczy tej normy zdrowej i właściwej dla organizmu – oczywiście zakładając późniejsze zdrowe odżywianie. A post może Pani zakończyć kiedy Pani uzna za stosowne – dobrze jest jeśli wytrzyma się już 2 tygodnie, ale im dłużej tym lepiej. Ja po takim 4 tygodniowym poście wyglądałam trochę jak szczupaczek, ale potem jak mówiłam wszystko się ładnie unormuje i nie ma się czego obawiać 🙂 Ale też trzeba wziąć pod uwagę, że każdy organizm jest inny i na przykład w Pani przypadku może to wyglądać zupełnie inaczej 🙂
To bardzo cenne informacje. Dziękuję 🙂
Przeczytałam dziś Twoją historię i czuję się jakbym czytała o sobie. Cukier rzuciłam w grudniu dokładnie jak ty, po drodze był gluten, następnie nabiał. Zwiększyłam ilość owoców i warzyw, wprowadziłam kaszę jaglaną, gryczaną, codziennie jem owsiankę z wszelkimi bakaliami i pestkami. Jedyne co mi zostało do rzucenia do mięso, ale ze względu na to, że karmię nie chcę pozbawiać się do końca witamin z mięsa. Oczywiście jem białko roślinne także. Mój malec ma 1,3 miesiąca, a ja czekam kiedy przestanę karmić, by zacząć post Daniela. Pozdrawiam i cieszę się, że znalazłam podobną historię.
Ja to jestem ciekawa jak z tym mięsem będzie u mnie. Jak na razie nie planuję rzucić go całkowicie, ale się okaże 🙂
Witaj na naszym blogu!
Pozdrawiam i trzymam kciuki za post Daniela 🙂
Twój organizm jest juz duzo oczyszczony i jeżeli lubisz warzywa to myślę że przejdziesz Post Daniela “śpiewająco”!!!
Jeżeli poczujesz duży głód i osłabienie to znak, że twój organizm chce już jeść normalnie i trzeba powoli wychodzić z postu (i to może się zdarzyć wcześniej niż za 6 tyg). Ja właśnie jestem po 2 tyg postu i w trakcie wychodzenia. Czuje sie wspaniale i lekko,dużo energii. Warto było! Tęskniło mi sie tylko za orkiszem i orzechami… no ale już wkrótce będzie uczta!
Bardzo się cieszę, że o tym napisałaś. To bardzo pocieszające i przydatne informacje.
Dziękuję i pozdrawiam 🙂
Robiłam już kilka razy posty warzywne w życiu i jest to wspaniała sprawa! U mnie po pierwszym poście zmniejszyła się… stopa! Wiem, brzmi zabawnie, ale okazało się, że miałam początek halluksa. Ale dopiero początek, bo zmiana była na tyle niewielka, że na oko jej nie zauważyłam. Tylko jakoś w bucie coś mnie lekko uwierało. Po pierwszym poście, trwającym 1,5 tygodnia, poczułam luz w bucie i tak już zostało, bo od tamtej pory robię detoksy regularnie 🙂
Dziękuję za świetny artykuł, pozdrawiam!
A czy nie jest przypadkiem tak, że organizm po latach tkwienia w niezdrowej diecie podczas której przywykł do dostarczania mu najprostszej formy energii (cukier, mięso, niezdrowe tłuszcze) musi się nagle przestawić na inne, zdrowsze jej źródła, pozyskując ją ze spożytych zdrowych produktów, co już nie jest takie proste i bywa czasochłonne. Mnie, jako facetowi, proces przestawiania się na racjonalny, wegetariański sposób odżywiania, zajął metodą prób i błędów ok. 1,5-2 lat. Głód słodkości i ciastek trzeba było zastąpić słodkimi owocami i znaleźć umiar w ich przyjmowaniu, a źródła mięsa zamienić odpowiednim białkiem roślinnym. Ważne, by być w 100% konsekwentnym i nie powracać do starych nawyków nawet na chwilę, bo organizm może sobie zbyt szybko odświeżyć pamięć o szybkich i prostych energetycznych pokarmach domagając się kolejnych porcji po ewentualnym skosztowaniu.
Poza tym budulec każdej części organizmu ulega podmianie po jakimś czasie i nie jest to natychmiastowe. Zatem, by śmieci zgromadzone w każdej komórce ciała były zastąpione zdrowymi odpowiednikami trochę musi upłynąć. Gromadzą się one błyskawicznie, a dość długo się je później usuwa!
Gdybym miała pisać na swoim przykładzie, to ja jakoś bardzo źle się nie odżywiałam. Jako dziecko byłam dobrze karmiona przez mamę, choć nie uniknęła cukru, czy mąki, a ilość mięsa sama regulowałam, bo byłam dość grymaśna. Później odżywiając się sama i całą moją rodzinę, bardzo patrzyłam na to, co zdrowe i tu również nie udało się uniknąć błędów chociażby związanych z ilością “zdrowego” mleka, mięsa, rafinowanych olejów, no i oczywiście cukru. Ale poza tym nie jadłam fastfoodów i innej wysoko przetworzonej żywności (zawsze wszystko sama gotowałam i robiłam przetwory do spiżarki typu dżemy, buraczki, sosy spaghetti). Również nie było miejsca na dużą ilość słodyczy czy pieczywa. Stąd myślę, że dobre samopoczucie mogło pojawić się szybciej niż byłoby to przy większym zanieczyszczeniu. Ale co tam jeszcze w środku siedzi, a czego nie widać, nie dowiem się. Ale mam nadzieję, że po poście Daniela to, czego nie widzę (jeśli w ogóle jest), zacznie znikać 🙂
Uważam, że dużo jest prawdy w tym, co mówisz, że w zależności od długości i mocy złego odżywania, proces oczyszczania może trwać dłużej lub krócej. To również zależy od wieku oczyszczającej się osoby i stanu jej organów wewnętrznych. Ja szczęśliwie mam wszystko zdrowe 🙂
O, właśnie trzy tygodnie temu przeszłam dokładnie na taka samą dietę. Może nie koniecznie z własnej inicjatywy, ale ważne, że jest to po raz pierwszy dieta kiedy nie jestem głodna. Bez cukru hmmm.. najgorsze były dwa pierwsze dni. Teraz nawet mnie nie ciągnie. Pewnie mam przed sobą jeszcze nie jeden kryzys, ale nic to.
Tak sobie myślę czy się troszkę zapedzilas w tym “zdrowiu”, bo przecież kawa jak zostało wykazane pita regularnie w nie za dużych ilościach jest zdrowsza niż nie picie jej w ogóle! 🙂 wygląda na to że teraz w ramach wprowadzania zdrowych nawyków należałoby przyzwyczaić się do picia 3-5 filiżanek kawy dzienie 🙂
Jedyny plus kawy (oprócz walorów smakowych) jaki do mnie przemawia to zawartość przeciwutleniaczy – są nam one niezbędne do utrzymania zdrowia, min. do przeciwdziałania stanom zapalnym organizmu. Kawa naturalna, co prawda posiada w sobie przeciwutleniacze, ale jednocześnie zakwasza organizm wymywając pierwiastki alkalizujące (wapń, fosfor, magnez). Organizm aby ją strawić musi pobrać ze swoich zasobów właśnie pierwiastki alkalizujące. Tymczasem korzystam ze źródeł przeciwutleniaczy pod postacią warzyw i owoców, które nie mają skutku ubocznego w formie zakwaszania organizmu.
Ponadto teraz, gdy nie piję kawy, wstaję rano i nie czuję, że jeśli jej nie wypiję, to się nie dobudzę. A gdy wieczorem mam jakieś spotkanie, nie czuję potrzeby wypicia kawy, tak jak to było kiedyś, dlatego myślę, że kawa nie jest dla mnie 🙂 Dodam, że kawę lubię, dlatego piję zbożową https://www.wiecejnizzdroweodzywianie.pl/kawa-zbozowa-zrodlo-inuliny-blonnika-a-tego-rozgrzewa-zimno/ i mam przy tym wiele przyjemności 🙂
U mnie było (jest) zupełnie na odwrót. Po zmianie sposobu odżywiania się, już po pierwszym tygodniu poczułam się znacznie lepiej. O wiele lżej w brzuchu, masa energii. Nie miałam żadnych kryzysów. Po ponad 2 miesiącach czuję się gorzej, słabiej. Twarz jest opuchnięta, cera koszmarna, paznokcie słabe. Do tego będąc bardzo chudą, jeszcze schudłam. Wyglądam jakby była chora.
Może przy okazji pojawiło się jakieś schorzenie i objawy, które opisujesz mogą nie mieć związku ze zmianą stylu życia. Kiedy ja się źle czułam pomagało mi myślenie, że odstawienie kawy, cukru białego, białej mąki, czy innych rafinowanych rzeczy nie mogło mi zaszkodzić. Zastanawiałaś się może, czy nie masz pasożytów?
Myślę, że mogę mieć, to bardzo prawdopodobne.
Może zainteresowałby Cię ten podcast? Mógłby Cię trochę naprowadzić.
Takie posty zawsze mnie inspirują, ale i budzą zazdrość i podziw. Tyle razy już próbowałam i nie potrafię. Tzn. białego cukru nie używam prawie wcale sama (herbaty i kawy dawno nie słodzę, nie piję też napojów gazowanych), ale gdy mi smutno to niestety zajadam się słodyczami 🙁 i wtedy pewnie uzupełniam w nadmiarze. Staram się jeść więcej warzyw, ale papryki nie mogę (kilka razy zjadłam i mocno to odcierpiałam) i w ogóle nie potrafię gotować, tym bardziej takich potraw z samych warzyw. Idę na trag, nieraz nakupię warzyw, ale nie wiem, co z nich zrobić, nie potrafię. Tym bardziej, że nie mam czasu i często sił na gotowanie. Jak nie ugotuję sobie w sobotę czy niedzielę, to potem cały tydzień jem byle co (ale w domu, nie jem fast foodów). Często jak przychodzę późnym popołudniem do domu zmęczona to mam wielką ochotę na coś smażonego, choć wiem, że nie wolno. I choć np. mam zupę z lodówce do (jeśli mam jeszcze siłę) robię szybkie placki ziemniaczane, a potem jestem na siebie zła. Nauczyłam się już brać ciepłe jedzenie do pracy chociaż czasem, ale to niewiele daje. Jestem często zmęczona i nie umiem się pozbyć nadmiernych kilogramów (o.k. 10). Nie mam kogoś, kto by mnie mobilizował, muszę radzić sobie sama, a to by na pewno pomogło. No i często przerażają mnie ceny w sklepach ekologicznych, wiele tych rzeczy jest dla mnie nieosiągalnych. Napisałam wszystko jak na spowiedzi :-(. Może ktoś pomoże mi się zmobilizować, napisze jakieś rady? Pozdrawiam i dziękuję za artykuł.
Ola, no to od czego masz nas? Mamy tyle prostych roślinnych przepisów. 10 kg to nie tak dużo do zrzucenia, więc jeśli tylko spróbujesz z nami, to do końca roku powinnaś je stracić. Ja póki co gorąco Cię zachęcam do naszego wyzwania będziemy 3 dni tylko na warzywach. Dostaniesz maile z przepisami i inne przydatne treści. Pomożemy Ci się zmobilizować, choć samą pracę wykonasz Ty, mam nadzieję z przyjemnością 🙂 A do sklepów ekologicznych nie musisz chodzić. Można warzywa i owoce odpowiednio umyć i już będzie zdrowiej.
I pamiętaj: mobilizacja jest na początku, potem potrzebna jest determinacja, którą mam nadzieję zyskasz razem z nami 🙂
I pamiętaj aby pić 2-3 litry płynów dziennie.
Pozdrawiam 🙂
Dziękuję serdecznie za odpowiedź. Jeszcze trochę pomarudzę. Słuchałam od rana Waszych podcastów, co zmobilizowało mnie do pójścia na targ, kupienia warzyw i ugotowania zdrowej zupy jedynie na połowie piersi z kurczaka. Byłam z siebie dumna… przez chwilkę, bo potem porządnie rozbolał mnie brzuch. I to nie był pierwszy raz. Czasem dochodzę do wniosku, że zdrowe jedzenie mi szkodzi :-/ .
Wiesz Ola, nasz organizm to prawdziwy majstersztyk, ale jeżeli przez wiele lat jedliśmy “nie do końca zdrowo” to jedna zupa nie załatwi sprawy… Przechodzenie na zdrowe odżywianie to proces, który trzeba wprowadzać małymi krokami (aby się nie zniechęcić) i być przygotowanym, że czasem, aby było lepiej najpierw musi być gorzej…
Druga sprawa to nastawienie do jedzenia, siebie, życia… Ważne, aby akceptować siebie i być przekonanym, że to co jemy nam służy, dodaje nam zdrowia i energii. Na nasze zdrowie trzeba patrzeć holistyczne: na to co jemy, to co robimy (aktywność fizyczna) i to co myślimy.
Inna sprawa, że możesz mieć przerost grzybów lub pasożyty, które walczą gdy dostaną coś, co im nie służy..