Świadome odżywianie… – to tak pięknie i górnolotnie brzmi… Kiedy rozmawiam o tym ze znajomymi reakcje są różne: jedni słuchają z zainteresowaniem, pytają o szczegóły, inni są zaskoczeni, a jeszcze inni negatywnie komentują z ironicznym uśmiechem. Kiedy dobrze się czujemy, nic nam nie dolega, cieszy nas beztroskie, lekkie życie. Łatwy dostęp do wszelkiego rodzaju pożywienia powinien sprawić, że zdrowie i witalność będą na wyciągnięcie ręki. Niestety chcemy żeby było bezobsługowo, bezwysiłkowo, łatwo i przyjemnie, bez większego nakładu pracy…
Osobiście nigdy nie popadłam w taką skrajność, by kupować wcześniej ugotowany i zamrożony ryż, czy ugotowane ziemniaki, które podgrzewa się w mikrofalówce, co jest bardzo powszechne tu, gdzie mieszkam. Zawsze starałam się, by moja rodzina jadała zdrowo.
Sama przygotowywałam posiłki od podstaw, unikałam przetworzonej żywności, eksperymentowałam w kuchni, by było nie tylko smacznie, ale i zdrowo. Jednak ciągle w naszej diecie pojawiało się za dużo cukru, białej mąki, a za mało warzyw i dobrych tłuszczów. Moja biblioteczka jest pełna książek o zdrowym odżywianiu, dietach – ale teoria to jedno, a praktyka drugie.
Od jakichś 3 lat zmagałam się z ciągłymi problemami z zatokami.
Zażywałam antybiotyk za antybiotykiem, właściwie bez przerwy, bo nic nie było w stanie mi pomóc. Doszło do przerostu candidy, czułam się fizycznie chora, ciągle zmęczona, bolało mnie całe ciało, jelita i czasami nie miałam siły wstać z łóżka. Było to bardzo kłopotliwe, bo jestem pracująca mamą. Do tego dochodziła skłonność do przeziębień, brak sił witalnych, brak energii, spora nadwaga i stany depresyjne, które miały wpływ na całą moją rodzinę.
Nabawiłam się zupełnego braku odporności, co poskutkowało grypą trwającą 3 miesiące, oporną na wszelkiego rodzaju leczenie. Potem jej skutki bardzo dramatycznie odcisnęły się na moim zdrowiu i życiu.
Na szczęście od dawna znam Tatianę, czytam jej blog właściwie od początku jego istnienia. Przyznam, że informacje w nim zawarte traktowałam z lekkim powątpiewaniem, niedowierzaniem i sceptycyzmem. Czasami testowałam przepisy, słuchałam podcastów Michała, ale nie miałam odwagi, by odrzucić złe nawyki i wdrożyć świadome, zdrowe odżywianie. Dopiero bardzo zła kondycja zdrowotna zapaliła lampkę w mojej głowie. Postanowiłam przejść na dobrą stronę mocy!
Jestem za młoda by tak się czuć! Dosyć tego!
Skonsultowałam się z Tatianą, opowiedziałam jej o moich zdrowotnych zmaganiach i poradziła mi na początek JAGLANY DETOKS. Byłam gotowa na wszystko, pełna wiary oraz determinacji. Z radością przygotowywałam zakwas, kisiłam kapustę, zdobywałam potrzebne28 składniki, mimo że tu, gdzie mieszkam, nie jest to łatwe. Z zaciekawieniem uczestniczyłam w lekcjach prowadzonych przez Tatianę, robiłam notatki.
Podczas oczyszczania czułam się dość dobrze: trochę pobolewała mnie głowa, wieczorami stawy. Najważniejsze było to, że moje chore zatoki bardzo się oczyściły, mogłam bez wysiłku oddychać i w końcu poczułam zapach perfum mojego męża! Dobry humor mnie nie opuszczał.
Co ciekawe, mój dotąd sceptyczny małżonek też zdecydował się na ten DETOKS. Od dłuższego czasu miał kłopoty z żołądkiem i jelitami, badania nic nie wykazywały, a dolegliwości nie mijały… Oczyszczanie zdecydowanie poprawiło jego samopoczucie i, co najważniejsze, dało początek do zupełnej zmiany nawyków żywieniowych i stylu życia.
Teraz mój mąż je bardzo regularnie, zdrowo, uwielbia zupy-kremy, kasze, kiszonki, szpinak, jada wyłącznie pełnoziarniste pieczywo i makarony. Odrzucił fast foody, słodycze i stał się stałym bywalcem siłowni. Przed telewizorem, zamiast piwka i chipsów, zajada surową paprykę i pestki dyni. Widać, że jest zdrowszy i szczęśliwszy.
Po przebytym oczyszczaniu i wspaniałych jego efektach chciałam bardzo odmienić siebie nie tylko wewnętrznie, ale i na zewnątrz. Przyznam, że zmobilizował mnie do tego mój mąż, który teraz może się pochwalić sylwetką sportowca.
Od jakichś 6 lat nie mogę poradzić sobie z nadwagą.
Wydałam masę pieniędzy na dietetyków. Niestety diety nie dawały założonych efektów, gdyż mam wyjątkowo oporny organizm, który jest bardzo rozregulowany metabolicznie (zamiast chudnąć tyłam, mimo ograniczonej kaloryczności posiłków). Postanowiłam go trochę przechytrzyć i zastosować OCZYSZCZANIE WARZYWNO-OWOCOWE jako początek do zdrowego odchudzania. Tu również skorzystałam z pomocy Tatiany – jej kurs jest wspaniały, a ona sama rozwiewa wszelkie wątpliwości i bardzo motywuje do działania podczas poszczególnych lekcji.
Ten detoks był dla mnie trudniejszy – książkowo dopadały mnie kryzysy ozdrowieńcze. W kolejnych dniach oczyszczania pojawiła się gorączka, uczucie zimna, drganie powiek, ból kiedyś złamanej nogi i dokuczliwy ból węzłów chłonnych. Oczywiście wszystkie dolegliwości ustąpiły, a w zamian poczułam się jak nowo narodzona, pełna energii, świetnego humoru i widocznie odmłodzona – cera stała się świetlista, wypoczęta, rysy twarzy wygładzone.
Koleżanki w pracy zauważyły wielką zmianę. Dodatkowym dla mnie bonusem był spadek wagi o 4 kg i zmniejszenie obwodu w talii o 9 cm – wystający brzuch znikł! Oczywiście uczucie szczęścia i poczucia wzięcia życia w swoje ręce było nie do opisania.
Bardzo cieszę się, że mam to szczęście i znam Tatianę, która jest dla mnie wielkim autorytetem i dała mi ogromne wsparcie w mojej walce o zdrowie. To takie budujące, że dzięki blogowi Więcej niż zdrowe odżywianie, kursom autorstwa Tatiany i Michała, grupom wsparcia na facebook’u, zasady zdrowego życia może poznać każdy, wystarczy tylko chcieć.
Dużo osób z mojego otoczenia zauważyło moją wielką przemianę, opowiedziałam im swoją historię i cieszę się, że dziś sami korzystają z wielu blogowych propozycji. Na przykład moja przyjaciółka, która przeszła JAGLANE OCZYSZCZANIE. Moi rodzice, którzy chcieli dostać w prezencie na rocznicę ślubu wyciskarkę, delektują się teraz zdrowymi sokami i koktajlami. Czy koleżanki z pracy, podpytujące mnie o przepisy na zdrowe, warzywne dania…
Teraz trudno mi uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu nie sądziłam, że zmiana nawyków żywieniowych może tak mnie odmienić.
Nie wiedziałam, że znajomość właściwości tego, co jem może mieć aż tak ogromny wpływ na moje zdrowie i jakość życia. Nie wystarczy wrzucić do garnka byle co, bo nie chodzi o to, by być najedzonym. Dziś lepiej dbam o to, by być odżywioną, by mój organizm czerpał z jedzenia to, co najlepsze.
Jestem świadoma tego, co sama jem i co je moja rodzina. Zamieniłam kawę na sok z marchewki, spożywam mnóstwo warzyw, sama kiszę kapustę, piekę chleb, robię przemyślane zakupy – ostatnio nawet dzwoniłam do męża podczas zakupów i oznajmiłam mu, że jestem bardzo dumna, że tak zdrowo się odżywiamy, a w sklepowym koszyku znalazły się same wartościowe produkty. W ogóle kolejny raz się cieszę, bo gdyby nie podjęta próba uratowania siebie, moje życie byłoby bardzo smutne.
Łatwiej – nie zawsze znaczy lepiej.
Wysiłek i staranie o lepszą jakość posiłków na pewno zaprocentuje w przyszłości. Moja przygoda odkrywania tajników zdrowego życia jeszcze się nie kończy. Ciągle walczę o lepszą siebie, czasami jest trudno, ale nagroda jest warta wysiłku. Wierzę, że będzie coraz łatwiej, chociaż już teraz widzę ogromną zmianę – jestem zdrowsza i szczęśliwsza.
Jest moc, a kolejny rozdział życia przede mną!
Autorka artykułu (gościnnie): Anna Balcerek-Poździk – kobieta, która zawalczyła o lepsze życie swoje i swojego męża zmieniając sposób korzystania z jedzenia.
Zostaw komentarz