Zaczęło się od tego, że nie umiem soczyście opowiadać o przygotowywaniu potraw. Zawsze zazdrościłam tym, którzy potrafią ciekawie, ze szczegółami opowiadać, jak wykonali jakiś przepis. Postanowiłam więc założyć bloga, który będzie naszą książką kucharską, do której dostęp będą mieli rodzina i przyjaciele – abym nie musiała opowiadać w jaki sposób coś ugotowałam 😉
Bloga Więcej Niż Zdrowe Odżywianie prowadzę wraz mężem Michałem już od 2015. Często dostaję pytania o to jak i kiedy zrodziła się moja pasja do zdrowego odżywiania i pomagania innym.
Stąd pomysł na ten wpis, abyś mógł poznać moją historię, dowiedzieć się jak zdobywałam wiedzę i doświadczenie i w jaki sposób moja pasja może Ci pomóc w Twojej drodze do uzyskania przewlekłego zdrowia i radości życia! 🙂
Zdrowym odżywianiem nasiąkałam od dziecka
Wracając myślami do dzieciństwa pamiętam moją mamę spędzającą czas przy kuchni, abyśmy zawsze mieli do zjedzenia coś zdrowego. Nadal to robi 🙂 Oczywiście porównując ówczesną dostępność świeżych i odżywczych produktów spożywczych, oraz świadomość wpływu odżywiania na zdrowie – moja obecna kuchnia wygląda nieco inaczej, ale do tego zaraz dojdziemy 🙂
Wyrosłam na zdrową, pewną siebie osobę, która z radością i ekscytacją weszła w kolejny etap życia (małżeństwo) i urodziła dwójkę zdrowych dzieci (teraz jest ich trójka 🙂 ).
Nadal byłam przekonana, że zdrowo odżywiam siebie oraz moją rodzinkę – dużo na ten temat czytałam. Przełomem w moim myśleniu była silna alergia u mojego syna.
Świat wywrócił się do góry nogami
Z dnia na dzień okazało się, że moje dziecko nie może jeść 90% powszechnie dostępnych i najczęściej wybieranych produktów spożywczych. Jak to możliwe? Jak do tego doszło? Przecież zarówno podczas ciąży jak i po narodzinach odżywialiśmy się zdrowo!?
Okazało się, że świat nie jest czarno biały (zdrowo/niezdrowo). Jest w nim wiele odcieni szarości – to, co działa i sprawdza się u jednej osoby, u innej może szkodzić. Aby sprostać wyzwaniu i opanować alergię u dziecka zgłębiłam dziesiątki książek i publikacji.
Pracy był ogrom, ale opłaciło się – dzisiaj jestem dumna z mojego nastoletniego już dziecka, u którego nie ma ani śladu alergii.
To było już ponad 12 lat temu – od tego czasu dietetyka stała się moją pasją. Przekonałam się jak wiele można osiągnąć właściwie dobierając produkty spożywcze i komponując z nich zdrowe, smaczne i odżywcze posiłki.
Przekonałam się również jak wielką rolę odgrywa dopasowanie planu żywienia do potrzeb konkretnej osoby. Uwieńczeniem tej długiej, ale jakże owocnej drogi, było zrobienie dyplomu dietetyczki, dzięki któremu zdobyta dotychczas wiedza została uporządkowana i pogłębiona.
Praktyczną wiedzą trzeba się dzielić
W międzyczasie, chcąc dzielić się zdobytą wiedzą, doświadczeniem i pomagać innym, razem z mężem Michałem założyłam bloga Więcej Niż Zdrowe Odżywianie. Publikujemy na nim treści łączące współczesną dietetykę ze znanymi od tysięcy lat naturalnymi metodami regeneracji organizmu (posty zdrowotne).
Jeżeli jesteś nowym czytelnikiem tego bloga to rozejrzyj się po nim, znajdziesz na nim mnóstwo zdrowych, smacznych i prostych w przygotowaniu przepisów, artykuły zgłębiające tajniki zdrowia i praktyczne poradniki, jak zacząć swoją drogę ku zdrowej kuchni.
Ta praca pochłonęła mnie całkowicie
Odkryłam, że to nie tylko hobby. Odeszłam z etatu, aby móc w 100% skupić się na tworzeniu prostych w wykonaniu zdrowych potraw, kursów i e-book’ów. Najbardziej dumna jestem z przygotowanych przeze mnie programów regeneracji organizmu, które w formie kursów internetowych online, krok po kroku umożliwiają odzyskanie zdrowia i dobrego samopoczucia (katalog aktualnie dostępnych jadłospisów i programów regeneracji znajdziesz TUTAJ).
Chcę pomagać jeszcze skuteczniej
Komentarze pod wpisami na blogu, maile otrzymywane od czytelników oraz spotkania live podczas organizowanych wyzwań uświadomiły mi, że istnieje znaczna grupa osób, która wie jak się zdrowo odżywiać, ale nie potrafi tego wdrożyć do swojego życia.
Osoby te zaczynają z wielkim entuzjazmem i motywacją, wprowadzają zdrowe produkty, osiągają mniejsze lub większe sukcesy, jednak po jakimś czasie przychodzi zniechęcenie i powrót do niezdrowych nawyków…
Dlaczego tak się dzieje??? Jak pomóc takim osobom, aby również one mogły doświadczyć wspaniałych zmian jakie niesie za sobą zmiana diety na zdrową? Jak takie osoby wesprzeć na ich drodze do zdrowego odżywiania?
Większości przyczyn niepowodzeń w zmianie diety należy szukać w naszej głowie, w naszej psychice. Zmiana długoletnich, niezdrowych nawyków wymaga czegoś więcej niż tygodniowej motywacji i zamiany białego chleba na pełnoziarnisty.
Skuteczne wprowadzanie zdrowego odżywiania w większości przypadków, oprócz wiedzy dietetycznej, wymaga wiedzy psychologicznej. Dzięki temu równolegle ze zmianą diety pracujemy nad identyfikacją psychologicznych aspektów sięgania np. po słodkie przekąski i pracujemy nad ich zmianą.
Jak taką wiedzę zdobyć? Oczywiście studiując psychodietetykę na jakiejś dobrej uczelni. Uff, moja mama czuje zmęczenie, gdy słucha, ile rzeczy robię 😉
Dyplom psychodietetyczki obroniłam w 2019 roku z oceną bardzo dobrą na uczelni SWPS w Warszawie. I tu muszę przyznać, że jestem bardzo szczęśliwa, bo ta nowa wiedza otworzyła mi oczy na zupełnie inne aspekty i narzędzia ułatwiające trwałe wprowadzenie zdrowych nawyków.
Teraz w końcu wszystko, tj. dietetyka i psychologia, ułożyły się w jedną całość, dzięki temu moja pomoc jest jeszcze skuteczniejsza.
Teraz moim czytelnikom i klientom mogę pomagać jeszcze lepiej
Z doświadczenia widzę, że najlepsze, najtrwalsze efekty uzyskują osoby, które łączą przygotowane przeze mnie kursy internetowe z indywidualnymi konsultacjami. Dzięki temu programy regeneracji organizmu możemy dopasować do indywidualnych potrzeb, co dodatkowo ułatwia wprowadzanie zdrowych zmian. Więcej informacji o tym w jaki sposób pomagam moim klientom znajdziesz w tym artykule.
Jeżeli jesteś osobą zdrową, nie masz zdiagnozowanych niedoborów, to wprowadzanie zdrowego odżywiania z powodzeniem możesz rozpocząć samodzielnie. Aby Ci w tym pomóc zapraszam do naszego bloga. Znajdziesz tam takie wpisy, jak:
Jak wystartować ze zdrowym odżywianiem
WNZO 017: Jak zacząć zdrowe odżywianie?
WNZO 073: Kulisy zdrowego odżywiania
Również na blogu znajdziesz mnóstwo zdrowych, prostych w przygotowaniu przepisów.
Natomiast jeżeli potrzebujesz indywidualnego, dopasowanego do Twojej sytuacji i potrzeb podejścia, to zapraszam do kontaktu na adres mailowy: tatiana.jaworska@wp.pl . Na początek zajrzyj TUTAJ.
W konsultacjach u Tatiany najbardziej podobała mi się swobodna rozmowa, życzliwe podejście i praktyczne porady. Tatiana nie jest nie tylko teoretykiem, ale przede wszystkim praktykiem, w związku z tym jej porady są bardzo przydatne.
Zdecydowanie warto oprócz zakupionych diet uzupełniać wiedzę podczas konsultacji bo dzięki temu można zmienić styl żywienia nie utrudniając sobie życia, ale wręcz przeciwnie – upraszczając.
Nigdy nie jest za wcześnie, ani za późno, aby wystartować po zdrowie!
Gratuluję dyplomów! Jesteś wielka! Jestem z Tobą na blogu od początku i jestem bardzo wdzięczna, że go założyłaś. To właśnie dzięki Tobie moje 4,5 letnie dziecko jest okazem zdrowia, było karmione piersią około 3 lata, nie zna sklepowych słodyczy i uwielbia brokuły 😉 Odkąd Cię “odkryłam” zawsze byłaś dla mnie inspiracją. Dziękuję Ci za wszystko i mimo, że rzadko piszę komentarze to regularnie tu zaglądam jak również polecam Twój blog znajomym i nieznajomym w sieci :-*
O rany! To miłe co napisałaś. Dziękuję 🙂 Cieszę się, że “padło na podatny grunt”, bo to, że dajesz się zainspirować, to przecież Twoja zasługa 🙂
Do pani Ani: Przepraszam za pytanie, proszę mnie źle nie zrozumieć, ale czy Pani jest samotną matką? Czasem mam wrażenie, że zdrowo żywić 4-latka mogą tylko samotne kobiety z ograniczonym kontaktem z rodziną. Ja mam dwoje małych dzieci i mając w domu męża, który niby wie jak się zdrowo odżywiać, ale woli kanapkę z masłem, szynką, serem i keczupem niż owsiankę z rodzynkami, babcię, która nie lubi i nie je warzyw, a pełnoziarniste jej “szkodzi” oraz ciocie i wujków z którymi czesto się spotykamy, którzy jedzą tzw. “wszystko”, a każde spotkanie jest okazją do zjedzenia czegoś ekstra (pizza, czipsy, słodycze, grillowane kiełbaski itp.) i jeszcze do tego przedszkole to ja mimo usilnego dawania dobrego przykładu moją własną osobą, nie widzę najmniejszych szans. Efekt jest taki, że mój 4-latek je teraz tylko biały chleb z masłem, kiełbaski, ser żółty, lizaki, pije najchętniej słodkie soki a z warzyw to tylko ziemniaki. Przed totalną rozpaczą powstrzymuje mnie fakt, że lubi owoce. Serce mnie boli. Co robić?
Absolutnie nie jestem samotną matką :-)) Mam męża,nie ograniczam się również w kontaktach z rodziną 🙂 Zarówno mąż jak i babcie szybko załapali, że chcę dziecko karmić zdrowo.Nie przeszkadzali mi w tym.Mało tego, są z tego powodu bardzo dumni i chętnie chwalą się tym wśród znajomych, że nasza córka nie je słodyczy i nawet nie ma chęci ich spróbować.Gdy dziecko idzie do babci czy też do znajomych zawsze bierze ze sobą swoje smakołyki i w zupełności jej to wystarcza.W przedszkolu nie dostaje słodyczy a nawet jeśli ktoś jej wręczy np cukierka w ramach nagrody za jakieś zadanie to oddaje innemu dziecku, bo dla niej jest to po prostu za słodkie.Nie widzę w tym nic dziwnego,sama znam kilka dorosłych osób, które twierdzą,że potrafią się zasłodzić kostką czekolady i nie przepadają za słodyczami.Dlaczego nie może być tak z dzieckiem?Ja nigdy nie wręczałam córce słodkości i dla niej po prostu jest to niesmaczne. Córka np nie jest przyzwyczajona do słodzonych kompotów i takiego kompotu nie da rady wypić.Tak samo sprawa ma się z czipsami czy grillowaną kiełbasą.Mała woli zamiast tego pieczonego ziemniaka z ogniska.Zresztą ja też 🙂 W domu dużo rozmawiamy o zdrowym odżywianiu,często córce tłumaczę ile dobrego zrobiła dla siebie jedząc brokuł, kalafior, buraczki… Póki co jako mama jestem jej największym autorytetem, bo dziecko ma dopiero 4 lata, więc korzystam z tego.Co będzie za 10 lat? Tego nie wiem.Mam nadzieję,że dobre nawyki się zakorzenią.Co do ciotek, wujków.Każdy ze znajomych wie,że mała nie je chemii.Owszem ludzie dziwią się, ale zawsze na”plus”.Nikt na siłę jej niczego nie wciska.Czasem ktoś zapyta czy ma chęć się poczęstować ale gdy córka odpowiada, że tego nie lubi – nikt tego nie komentuje.Dodam,że córka wręcz szaleje za owocami. Każdy z reguły ma w domu banany,jabłka,gruszki,brzoskwinie, więc zaraz gospodarz wyciąga owoce, orzechy i każda ze stron jest zadowolona.Ludzie się dziwią jak to możliwe,że dziecko tak je.Ale pomyślmy ile jest takich dzieci,które z racji swego zdrowia muszą być na ścisłej diecie, też chodzą do przedszkola,jeżdżą na wycieczki i mimo wszystko dobrze wiedzą czego nie powinny jeść i nie jedzą.Uważam, że to jest kwestia odpowiedniego wytłumaczenia dziecku o co w tym wszystkim chodzi.A co w przypadku dzieci, które pochodzą z rodzin wegańskich,wegetariańskich, czy nawet frutariańskich?Czy ktoś częstuje takie dzieci mięsem?Z niezdrową żywnością nie jest podobnie.Jeśli ktoś ma chęć dawać czipsy swoim dzieciom – proszę bardzo.Ale niech szanuje to, że ja karmię córkę według innej diety 🙂 To ode mnie i tylko ode mnie zależy czy moje dziecko będzie zdrowe.Nie chciała bym żeby kiedyś moje dziecko w wieku 20-30 lat powiedziało mi, że nie może w pełni korzystać z życia, bo musi walczyć z chorobami i to jest moja wina, bo w dzieciństwie karmiłam ją dziadostwem.Póki dziecko jest pod moją opieką chcę być dla niej najlepszą wersją siebie i polecam to wszystkim rodzicom 🙂
Moje rady: nie wręczać dziecku własną osobistą ręką słodyczy :))) Nie robić od tej zasady odstępstw 🙂 Nie kupować ich “żeby leżały w domu”. Przed wyjściem do znajomych porządnie nakarmić dziecko. Zawsze jest szansa, że dzięki temu zje mniej przekąsek. Na wycieczki brać pokrojone owoce, musy owocowe, orzechy ( z reguły dzieci lubią pistacje). Są też do kupienia nawet w Rossmanie czy Lidlu zdrowsze odpowiedniki słodyczy na dziale ze zdrową żywnością. Gdy dziecko upomni się o coś innego odpowiedzieć że nic innego NIE MA. Ciotkom i wujkom można powiedzieć, że dziecko ma szlaban na słodycze lub po prostu źle się po nich czuje. Co zrobić żeby dziecko zaczęło jeść warzywa? Kłaść je dziecku na talerz. Metoda sprawdzona działająca w 100%. Proszę przy każdym obiedzie (każdym!) kłaść dziecku na talerzu kawałeczek brokuła, marchewki itp. Powiedzieć dziecku, że jak nie chce nie musi tego jeść. Zazwyczaj przez pierwsze 15 obiadów dziecko będzie się pieklić, że brokuł leży na talerzu i dotyka ziemniaków. Podczas kolejnych 15 obiadów dziecko będzie brokuł ignorować, ale bez komentarzy. Po kilku kolejnych obiadach brokuła spróbuje a następnym razem zje. Konsekwencja i cierpliwość. Ta metoda działa nie tylko u mnie ale też u wszystkich moich znajomych. Soki proszę stopniowo rozcieńczać w kubku żeby dziecko się za bardzo nie “skapnęło” na początku. Z czasem polubi pić samą wodę. Warzywa może Pani też”szmuglować” w zupach lub kotletach. Dzięki temu “wchodzi” u nas wszystko 🙂 Polecam pomidorówkę z tego bloga. Jest to świetny sposób na przeszmuglowanie soczewicy i dyni. Nie ma szans żeby dziecko się “skapnęło” co w niej jest 🙂 Na koniec chcę Pani napisać, że myli się Pani myśląc,że Pani dobry przykład to jest nic. To jest bardzo bardzo wiele. Może się Pani wydawać, że dziecko nie bierze do głowy Pani dobrych nawyków, że naśladuje wszystkich tylko nie Panią. Ja jednak uważam, że to naprawdę zostaje w głowie takiego malca jeśli widzi, że mama je zdrowo i mówi, że to ważne. 4 letnie dziecko jest na tyle małe,że mama naprawdę jest dla niego “bohaterką”. Ma Pani dużą moc sprawczą tylko proszę się nie poddawać 🙂 Powodzenia!
Popłakałam się czytając ten komentarz. Ma Pani dużo szczęścia, że ma Pani rodzinę, która wspiera i jest dumna i mądre dziecko, które umie podejmować właściwe wybory. Tak bardzo bym chciała, żeby u mnie też tak to działało. Ale nie działa. Wszyscy wiedzą, że się zdrowo odżywiam i chcę tak karmić dzieci. Ale oni tak jeść nie chcą, uważają, że przesadzam. Babcia nie wierzy w te jakieś teorie, a wszystko co pełnoziarniste, warzywne i bez tłuszczu jej nie smakuje, albo wręcz szkodzi (gazy, wzdęcia, rozwolnienia…). Karmi więc moje dzieci białym chlebem z masłem, bo sama też tak je. Mąż uważa, że takie oparte o rośliny jedzenie, to tylko trend i za jakiś czas badania wykażą, że co inne jest zdrowe, więc on też nie zamierza się “męczyć” z owsianką rano, skoro kanapka z żółtym serem jest smaczniejsza. Babcia je kiełbaski, tata je kiełbaski, ciocia, kuzynka też, posmakowało i teraz wybór jest prosty. Sałatka jest bleee. Jak widzi, że mama je warzywa, a tata jajecznicę z kiełbasą, to wybiera jajecznicę, bo tata zachwala jakie to pyszne. Nigdy nie chciałam jej dawać słodyczy i gdyby mąż stał za mną, to nikomu bym nie pozwoliła. Ale skoro tata pozwala, to nie mam wyboru. To tata daje jej spróbować i uczy ją jeść wszystko co niezdrowe. Frytki, czipsy, słodycze, kiełbaski, sery. A ja? Ja nie jestem dla córki “bohaterką”. Ona się mnie boi. Coś zrobiłam nie tak i teraz mama to ta, która próbuje jej wcisnąć coś czego nie lubi. Niewiele mogę przemycić, bo w domu oprócz owoców nie je prawie nic. Żadnych zup, obiadów, śniadań. Nic. No chyba, że jest chleb z masłem, frytki, kiełbaski, sery, słodkie bułki itp. Kiedy wokoło tyle śmierci z powodu różnych chorób i raka, boję się o moją rodzinę i oni to wiedzą. Ale ich to nie przekonuje. Z mężem nie umiem walczyć. On ze swojego stylu życia nie zrezygnuje. Pozdrawiam Panią. Dziękuję za odpowiedzi.